Hej! To ostatnia część historii Anaztazji i Abrahama.
Anaztazja:
Wreszcie skończyła się ta koszmarna noc, ale dzięki niej wiem, że moja decyzja była słuszna. Wiem, że Abri mnie kocha i nie pozwoli mnie skrzywdzić. Kiedy się obudziłam chłopaka już nie było obok mnie. Postanowiłam jeszcze trochę poleżeć szczerząc się do siebie, ale nie długo to trwało. Słysząc szmery dochodzące z kuchni postanowiłam sprawdzić co reszta tam robi. Kiedy znalazłam się tam gdzie wszyscy zdziwiła mnie nieobecność Jowity.
- A gdzie.. - nie zdążyłam dokończyć.
- Zmyła się - odpowiedział Ethan.
- Wróciła do siebie. Napisała, że nie da rady i chce zmienić się na lepsze - dopowiedział Zack.
- Dziwne przecież jesteśmy najlepsi i nie da się zmienić na lepsze - zaśmiał się Abraham.
- jak się spało? - pytanie skierował do mnie Chris, ale mój Abe posłał mu gniewne spojrzenie. Natomiast ja na chłopaka spojrzałam pouczająco, a Chrisowi posłałam uśmiech.
- Nieźle - odpowiedziałam i poszłam do do lodówki zobaczyć co mogę zjeść.
- Opowiesz mi ten koszmar - szeptem zapytał Abraham.
- Nie. nie chcę o tym gadać - uśmiechnęłam się do chłopaka. Niestety mój wyraz twarzy nie zmieniał się przez długi czas.
- Śmiejesz się, bo nie wiesz co zjeść prawda? - szepną do mojego ucha chłopak.
- Nie. Dlatego, że na początku nie byłam pewna czy chcę odmienić ten związek, ale teraz wiem, że chcę od nowa to zbudować z tobą - mocno się do niego przytuliłam - i nie wiem co zjeść - chłopak zaczął się śmiać.
- Co powiesz na naleśniki? - po chwili powiedział gdy się ode mnie odkleił.
- Brzmi pysznie.
- Okey. To Abraham zrobi ci śniadanie, a ty może byś się przebrała - dodał Zack.
- No faktycznie wybadałoby - dopowiedział swoje Ethan. Poszłam do pokoju i zajrzałam do szafy z ubraniami.
-Nie mam w co się ubrać - krzyknęłam zła.
- Załóż coś ładnego skarbie - odpowiedział mi chłopak,który smażył naleśniki. Zrezygnowana rzuciłam się na łóżko. Chyba długo tak leżałam.
- Ana chodź na ... to ty jeszcze nic nie wybrałaś? - zapytał zdziwiony Abraham.
- Nie mam w co się ubrać - powiedziałam zirytowana.
- Jak to nie masz? Zobacz ta szafa jest pełna twoich ubrań. Załóż różową bluzkę z czarnymi, krótkimi spodenkami i fioletowe martensy, a w pasie zawiąż sobie fioletową koszulę.
- Dobra, ale zakupy i tak cię nie ominą. Szykuj się na 14:00.
- Nie. Błagam. Zobacz ile masz ubrań - chłopak zaczął protestować.
- Abri kochasz mnie?
- Potraktuje to jako pytanie retoryczne.
- W takim razie szykuj się na 14:00, a teraz chodź ze mną zjeść śniadanie.
**********
Abraham:
- Ana to ty idź do sklepu, ja będę w kącie, bo się umówiłem z Taylorem. Jakby coś się stało to dzwoń - pocałowałem ją w policzek.
- Okey - odpowiedziała krótko - Czekaj, a kto to?
- Mój brat. To ja idę - ruszyłem w stronę KFC.
***********
- Może byś mi powiedział co u ciebie. Dawno cię nie widziałem - zaczął Taylor.
- A daj spokój. Same problemy i... - nie zdążyłem dokończyć, bo w pobliżu rozległ się strzał. Szybko pożegnałem się z bratem i pobiegłem do sklepu gdzie znajdowała się moja dziewczyna. W butiku nikogo nie było. Wszystko było rozwalone, na ladzie przy kasie leżała kartka. "Twoja zguba i... znajdują się tam gdzie zabiłeś mojego ojca". Przeklinając w myślach ruszyłem w stronę podanego miejsca.
*************
- Gdzie ona jest?! - krzyknąłem.
- Spokojnie. Bez nerwów... - nie dałem mu dokończyć.
- Gdzie?! - Zapytałem ponownie.
- Nie przerywaj mi! Spójrz w górę - faktycznie na schodach stała Anaztazja, a obok niej. Nerwy przejęły nade mną kontrolę. Wyciągnąłem pistolet i zastrzeliłem jedenego. Chciałem załatwić drugiego.
- Nie radziłbym. Jeżeli go zastrzelisz twoja księżniczka razem z bratem odejdą z tego świata - spojrzałem w drugą stronę. Tam stał Taylor - Możesz ocalić jedną osobę. Kogo? - słysząc to przez serce przeszło sto noży.
Anastazja :
Byłam pewna, że nie wybierze mnie. Do moich oczu napłynęły łzy, których nie nie mogłam zatrzymać.
- Ja... chyba... brata. Przepraszam - spojrzał na mnie, ale ja nie potrafiłam dopiero po długiej chwili odważyłam się.
- Abraham nieeeee!!!! - w moich oczach pojawiły się łzy. Było za późno. Chłopak wychował pistolet w swoją głowę i pociągnął za spust.
Anaztazja:
Wreszcie skończyła się ta koszmarna noc, ale dzięki niej wiem, że moja decyzja była słuszna. Wiem, że Abri mnie kocha i nie pozwoli mnie skrzywdzić. Kiedy się obudziłam chłopaka już nie było obok mnie. Postanowiłam jeszcze trochę poleżeć szczerząc się do siebie, ale nie długo to trwało. Słysząc szmery dochodzące z kuchni postanowiłam sprawdzić co reszta tam robi. Kiedy znalazłam się tam gdzie wszyscy zdziwiła mnie nieobecność Jowity.
- A gdzie.. - nie zdążyłam dokończyć.
- Zmyła się - odpowiedział Ethan.
- Wróciła do siebie. Napisała, że nie da rady i chce zmienić się na lepsze - dopowiedział Zack.
- Dziwne przecież jesteśmy najlepsi i nie da się zmienić na lepsze - zaśmiał się Abraham.
- jak się spało? - pytanie skierował do mnie Chris, ale mój Abe posłał mu gniewne spojrzenie. Natomiast ja na chłopaka spojrzałam pouczająco, a Chrisowi posłałam uśmiech.
- Nieźle - odpowiedziałam i poszłam do do lodówki zobaczyć co mogę zjeść.
- Opowiesz mi ten koszmar - szeptem zapytał Abraham.
- Nie. nie chcę o tym gadać - uśmiechnęłam się do chłopaka. Niestety mój wyraz twarzy nie zmieniał się przez długi czas.
- Śmiejesz się, bo nie wiesz co zjeść prawda? - szepną do mojego ucha chłopak.
- Nie. Dlatego, że na początku nie byłam pewna czy chcę odmienić ten związek, ale teraz wiem, że chcę od nowa to zbudować z tobą - mocno się do niego przytuliłam - i nie wiem co zjeść - chłopak zaczął się śmiać.
- Co powiesz na naleśniki? - po chwili powiedział gdy się ode mnie odkleił.
- Brzmi pysznie.
- Okey. To Abraham zrobi ci śniadanie, a ty może byś się przebrała - dodał Zack.
- No faktycznie wybadałoby - dopowiedział swoje Ethan. Poszłam do pokoju i zajrzałam do szafy z ubraniami.
-Nie mam w co się ubrać - krzyknęłam zła.
- Załóż coś ładnego skarbie - odpowiedział mi chłopak,który smażył naleśniki. Zrezygnowana rzuciłam się na łóżko. Chyba długo tak leżałam.
- Ana chodź na ... to ty jeszcze nic nie wybrałaś? - zapytał zdziwiony Abraham.
- Nie mam w co się ubrać - powiedziałam zirytowana.
- Jak to nie masz? Zobacz ta szafa jest pełna twoich ubrań. Załóż różową bluzkę z czarnymi, krótkimi spodenkami i fioletowe martensy, a w pasie zawiąż sobie fioletową koszulę.
- Dobra, ale zakupy i tak cię nie ominą. Szykuj się na 14:00.
- Nie. Błagam. Zobacz ile masz ubrań - chłopak zaczął protestować.
- Abri kochasz mnie?
- Potraktuje to jako pytanie retoryczne.
- W takim razie szykuj się na 14:00, a teraz chodź ze mną zjeść śniadanie.
**********
Abraham:
- Ana to ty idź do sklepu, ja będę w kącie, bo się umówiłem z Taylorem. Jakby coś się stało to dzwoń - pocałowałem ją w policzek.
- Okey - odpowiedziała krótko - Czekaj, a kto to?
- Mój brat. To ja idę - ruszyłem w stronę KFC.
***********
- Może byś mi powiedział co u ciebie. Dawno cię nie widziałem - zaczął Taylor.
- A daj spokój. Same problemy i... - nie zdążyłem dokończyć, bo w pobliżu rozległ się strzał. Szybko pożegnałem się z bratem i pobiegłem do sklepu gdzie znajdowała się moja dziewczyna. W butiku nikogo nie było. Wszystko było rozwalone, na ladzie przy kasie leżała kartka. "Twoja zguba i... znajdują się tam gdzie zabiłeś mojego ojca". Przeklinając w myślach ruszyłem w stronę podanego miejsca.
*************
- Gdzie ona jest?! - krzyknąłem.
- Spokojnie. Bez nerwów... - nie dałem mu dokończyć.
- Gdzie?! - Zapytałem ponownie.
- Nie przerywaj mi! Spójrz w górę - faktycznie na schodach stała Anaztazja, a obok niej. Nerwy przejęły nade mną kontrolę. Wyciągnąłem pistolet i zastrzeliłem jedenego. Chciałem załatwić drugiego.
- Nie radziłbym. Jeżeli go zastrzelisz twoja księżniczka razem z bratem odejdą z tego świata - spojrzałem w drugą stronę. Tam stał Taylor - Możesz ocalić jedną osobę. Kogo? - słysząc to przez serce przeszło sto noży.
Anastazja :
Byłam pewna, że nie wybierze mnie. Do moich oczu napłynęły łzy, których nie nie mogłam zatrzymać.
- Ja... chyba... brata. Przepraszam - spojrzał na mnie, ale ja nie potrafiłam dopiero po długiej chwili odważyłam się.
- Abraham nieeeee!!!! - w moich oczach pojawiły się łzy. Było za późno. Chłopak wychował pistolet w swoją głowę i pociągnął za spust.
Wow :o
OdpowiedzUsuńNo powiem ci że zaskoczyłaś mnie tym zakończeniem! :(
ABRAHAM! Jak on mógł się zabić <333