Hejo!! Złożyliście życzenia swojej babci? Ja postanowiłam z tej okazji dodać imagina.
Anastazja:
Kiedy dojechaliśmy na miejsce ja w porównaniu do innych poszłam do nowego pokoju się rozpakować, bo reszta od razu zajęła miejsca przed telewizorem w salonie. No może z wyjątkiem Chrisa. On zajął miejsce przy lodówce. Zeszłam po schodach, bo mój, a nie sorry nasz pokój znajduje się na górze.
- Pst, pst Anastazja chodź to na chwilę - trochę się wachałam, ale jednak zdecydowałam się pójść do kuchni i dowiedzieć się czego Chris chce.
- Co chcesz? - zapytałam z niechęcią.
- Wiem, że nie powinienem się wtrącać, ale ja muszę to wiedzieć. Czy ty i Abraham...
- To skończony rozdział mojego życia - nie chciałam rozmawiać na ten temat.
- Naprawdę? - chłopak upił łyk coli. Pokiwałam głową na taki - Co ty na to, żeby to uczcić zdjęciem - takiej reakcji się nie spodziewałam. Uśmiechnęłam się, a on wyjął swojego smartfona. Skierował go w naszą stronę, objął mnie w talii o ile to można tak nazywać, bo jego ręka była naprawdę nisko i zrobił tak głupią minę, że nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem na cały dom. Wszyscy odwrócili się w naszą stronę. Abraham widząc nas tak blisko od razu ruszył w naszą stronę i Chris mógł zobaczyć z bliska jego pięść.
- Jak śmieszne zarywać do mojej dziewczyny?! Wiedziałem, że ci się podoba, ale teraz to przesadziłeś.
- Opanuj się! Przecież ona z tobą zerwała - chłopaki zaczęli się odkładać pięściami, a reszta próbowała ich rozdzielić. Wtedy skorzystalam z okazji i pobiegłam do drzwi wejściowych.
- Hej! Nie zamierzam wysłuchać waszych kłótni ani kłócić się z wami. Wychodzę na spacer - krzyknęłam i wyszłam z domu. Po chwili usłyszałam głos Abrahama.
- Czekaj! Idę z tobą - nie zwróciłam na to uwagi tylko szłam przed siebie. Chłopak pobiegł do mnie. W ciszy szliśmy do momentu kiedy mijaliśmy wielkie drzewo pod którym był ławka. Abraham chwycił mnie za nadgarsek i przyciągnął mnie do siebie.
- Naprawdę już dla ciebie nic nie znaczę? - w jego oczach widać było nadzieję.
- Naprawdę - odepchnęłam go - nie potrafię ci już zaufać - usiadłam na ławce.
- Przecież ci tłumaczyłem, że musiałem o tobie zapomnieć, a te dziwki nic dla mnie nie znaczą - Abraham zaczął się do mnie przybliżać. Nasza odległość stawała się niebezpiecznie mała, a ja coraz bardziej nerwowa. Był na tyle blisko, że czułam jego perfumy i miętowy oddech. Chłopak złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Widzisz jak cierpisz kiedy nie jesteśmy razem - posłał mi ciepły, a zarazem łobuzerski uśmiech - Ana błagam ciebie powiedz, że jest jakaś szansa na ten związek. Wiem, że mnie kochasz. Proszę obiecaj mi, że ze mną będziesz. Nie musi być od razu. Ten związek możemy odbudować małymi krokami tylko musisz tego chcieć - spuściłam głowę. Abraham przesunął się do mnie i podniósł mój tak, żebym mogła spojrzeć w jego czekoladowe oczy - chcesz tego? - patrzyłam w jego oczy z przerażeniem bo nie wiedziałam co zrobić, ale po chwili niepewnie pokiwałam głową. Chłopak uśmiechnął się i mocno mnie przytulił - obiecuję, że nie pożałujesz tej decyzji. Rany cała się trzęsiesz dlaczego nie mówisz, że jest ci zimno - nastolatek zdjął z siebie bluzę i położył na moich ramionach - zciemnia się. Wracamy? - wstałam i zaczęłam iść przed się, ale Abraham mnie zatrzymał i objął ramieniem - ej co jest? Nie łam się wszystko błędzie dobrze. Przecież ci obiecałem. No już uszka do góry, pyszczek od ucha do ucha - uwielbiam jak tak mówi od razu chce mi się śmiać i tym razem było tak samo na mojej twarzy namalował się uśmiech - no nareszcie. Tyle czasu czekałem na ten uroczy uśmiech.
- Wracajmy już
- Ok. Po drodze opowiem ci dowcip jest naprawdę dobry...
Anastazja:
Kiedy dojechaliśmy na miejsce ja w porównaniu do innych poszłam do nowego pokoju się rozpakować, bo reszta od razu zajęła miejsca przed telewizorem w salonie. No może z wyjątkiem Chrisa. On zajął miejsce przy lodówce. Zeszłam po schodach, bo mój, a nie sorry nasz pokój znajduje się na górze.
- Pst, pst Anastazja chodź to na chwilę - trochę się wachałam, ale jednak zdecydowałam się pójść do kuchni i dowiedzieć się czego Chris chce.
- Co chcesz? - zapytałam z niechęcią.
- Wiem, że nie powinienem się wtrącać, ale ja muszę to wiedzieć. Czy ty i Abraham...
- To skończony rozdział mojego życia - nie chciałam rozmawiać na ten temat.
- Naprawdę? - chłopak upił łyk coli. Pokiwałam głową na taki - Co ty na to, żeby to uczcić zdjęciem - takiej reakcji się nie spodziewałam. Uśmiechnęłam się, a on wyjął swojego smartfona. Skierował go w naszą stronę, objął mnie w talii o ile to można tak nazywać, bo jego ręka była naprawdę nisko i zrobił tak głupią minę, że nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem na cały dom. Wszyscy odwrócili się w naszą stronę. Abraham widząc nas tak blisko od razu ruszył w naszą stronę i Chris mógł zobaczyć z bliska jego pięść.
- Jak śmieszne zarywać do mojej dziewczyny?! Wiedziałem, że ci się podoba, ale teraz to przesadziłeś.
- Opanuj się! Przecież ona z tobą zerwała - chłopaki zaczęli się odkładać pięściami, a reszta próbowała ich rozdzielić. Wtedy skorzystalam z okazji i pobiegłam do drzwi wejściowych.
- Hej! Nie zamierzam wysłuchać waszych kłótni ani kłócić się z wami. Wychodzę na spacer - krzyknęłam i wyszłam z domu. Po chwili usłyszałam głos Abrahama.
- Czekaj! Idę z tobą - nie zwróciłam na to uwagi tylko szłam przed siebie. Chłopak pobiegł do mnie. W ciszy szliśmy do momentu kiedy mijaliśmy wielkie drzewo pod którym był ławka. Abraham chwycił mnie za nadgarsek i przyciągnął mnie do siebie.
- Naprawdę już dla ciebie nic nie znaczę? - w jego oczach widać było nadzieję.
- Naprawdę - odepchnęłam go - nie potrafię ci już zaufać - usiadłam na ławce.
- Przecież ci tłumaczyłem, że musiałem o tobie zapomnieć, a te dziwki nic dla mnie nie znaczą - Abraham zaczął się do mnie przybliżać. Nasza odległość stawała się niebezpiecznie mała, a ja coraz bardziej nerwowa. Był na tyle blisko, że czułam jego perfumy i miętowy oddech. Chłopak złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Widzisz jak cierpisz kiedy nie jesteśmy razem - posłał mi ciepły, a zarazem łobuzerski uśmiech - Ana błagam ciebie powiedz, że jest jakaś szansa na ten związek. Wiem, że mnie kochasz. Proszę obiecaj mi, że ze mną będziesz. Nie musi być od razu. Ten związek możemy odbudować małymi krokami tylko musisz tego chcieć - spuściłam głowę. Abraham przesunął się do mnie i podniósł mój tak, żebym mogła spojrzeć w jego czekoladowe oczy - chcesz tego? - patrzyłam w jego oczy z przerażeniem bo nie wiedziałam co zrobić, ale po chwili niepewnie pokiwałam głową. Chłopak uśmiechnął się i mocno mnie przytulił - obiecuję, że nie pożałujesz tej decyzji. Rany cała się trzęsiesz dlaczego nie mówisz, że jest ci zimno - nastolatek zdjął z siebie bluzę i położył na moich ramionach - zciemnia się. Wracamy? - wstałam i zaczęłam iść przed się, ale Abraham mnie zatrzymał i objął ramieniem - ej co jest? Nie łam się wszystko błędzie dobrze. Przecież ci obiecałem. No już uszka do góry, pyszczek od ucha do ucha - uwielbiam jak tak mówi od razu chce mi się śmiać i tym razem było tak samo na mojej twarzy namalował się uśmiech - no nareszcie. Tyle czasu czekałem na ten uroczy uśmiech.
- Wracajmy już
- Ok. Po drodze opowiem ci dowcip jest naprawdę dobry...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz