Abraham Mateo

Abraham Mateo

poniedziałek, 18 lipca 2016

Dadyk dla Karoliny cz.III

Hej!!! Nie przedłużając oto kolejna część dedyku.

Abraham :
- Jestem zmęczona. Jedźmy już do domu - powiedziała kiedy się ode mnie odsunęła.
- Abraham pozwól na minutę - zawołał mnie David.
- Dobra. Już idę. Przepraszam cię na chwilę - zwróciłem się do Karoliny.
- Jak zamierzasz wrócić do domu skoro piłeś? - zapytał się David.
- Nie bój się przecież jestem dobrym kierowcą - zapewniałem przyjaciela.
- Ale... Dobra nie ważne chciałem ci powiedzieć, że ona nic nie widziała. Słyszysz. Ona nie wiedziała, że całowałeś się z inną - teraz wszystko układało się w całość.
*****************
Karolina :
Wiedziałam, że tak będzie. Przez miesiąc zachowywał się tak jak chciałam, ale w końcu to się musiało zmienić. Uciekł na jakąś imprezę. Trzask drzwi. To Abraham. Znowu się obijał o ścianę i meble. W jednej ręce miał butelkę wódki. Stałam oparta o lodówkę, ale w końcu nie wytrzymałam.
- Abraham co ty robisz - pobiegłam do niego i wyrwałam mu butelkę, którą rzuciłam w ścianę. Butelka się robiłam a jej zawartość rozlała.
- I co ty najlepszego zrobiłaś - zaczął się na mnie drzeć.
- Uratowałam ci życie kretynie! Jak zwykle musisz wpakować się w kłopoty. Gdyby nie ty... - nie zdążyła dokończę, bo chłopak wymierzył cios w mój policzek. Upadłam na podłogę. Z moich oczy zaczęły lecieć łzy.
- I widzisz co narobiłaś?! Sprowokowałaś mnie! - krzyknął
- To koniec - pobiegła do sypialni.
- Co? - usłyszałam w trakcie biegu. Wyjęłam torbę i zaczęłam się pakować. Po chwili wbiegł chłopak.
- Niegdzie się nie wybierasz - wyrwał mi torbę z ręki i rzucił nią o ścianę.
- Może mnie zamkniesz co?! - tym razem to ja zaczęłam krzyczeć.
- A żebyś wiedziała. Nie pozwolę ci tak łatwo odejść - wziął klucz i zamknął nas w pokoju. Łzy nadal spływały mi po policzkach. Abraham widząc to zaczął się do mną zbliżać.
- Przestań!  Nienawidzę cię! - zaczęłam krzyczeć i bić go po klatce piersiowej, ale on nic nie powiedział. Wiedziałam, że teraz mam więcej siły niż on. Odetchnęlam go z całej siły, a następnie usiadłam na podłodze opierając się o ścianę. Twarz schowałam w kolanach.
******************
Jest środek nocy, a ja dalej nie mogę zasnąć. Siedzę przy ścianie i płaczę. Cały czas patrzę na Abrahama. Nie mogę w to uwierzyć, że zamknął nas w sypialni. Cały czas próbuję go usprawiedliwiać, ale to wszystko mnie przerasta. Kocham go najbardziej na świecie, ale coraz częściej zastanawiam się czy z nim nie zerwać. Myśląc o tym wszystkim postanowiłam zadzwonić do Mariny i spytać o radę.



niedziela, 3 lipca 2016

dedyk dla Karoliny cz.I

Hej !!!! Tak jak obiecałam wstawiam I cz. dedyku dla Karoliny.

Karolina:
On się zmieni - tłumaczyłam sobie jego zachowanie - to tylko kwestia czasu - oszukiwałam sama siebie. Dobrze wiedziałam, że jakby tak się stało to był by chyba jakiś cud. Moje przemyślenia przerwał trzask drzwi. Wiedziałam, ze to on, jednak się nie odwróciłam, nie chciałam patrzeć, bo ten widok sprawiał mi ogromny ból. Wiedziałam, ze jest pijany. Słychać było po tym jak obijał się o meble, ścianę i przeklinał pod nosem.
- Kari - zwrócił się w moja stronę, ale ja udawałam, że nie słyszę - Karolina! - krzykną. Powoli odwróciłam się w jego stronę.
- Miałeś skończyć z alkoholem - szepnęłam i zaczęłam biec na drugie piętro do łazienki.
- Skarbie - chłopak staną mi na drodze. Nie wiedział co powiedzieć.
- Nie Abraham. Nic nie mów - łzy spłynęły mi po policzkach. Szybko ruszyłam w stronę łazienki. Nie mogłam opanować łez. Było późno, więc wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę i udałam do sypialni pod kołdrę. Chwilę później obok mnie położył się Abraham, jednak ja nie chciałam obok niego leżeć. Byłam zła, że znów nie dotrzymał obietnicy, więc odsunęłam się na są brzeg łóżka, jednak on nie dawał za wygraną, złapał mnie w talii, przyciągnął bliżej siebie i wtulił głowę w moje włosy. Próbowałam się wyrwać, ale on jest silniejszy.
- Nie odchodź - szepnął mi do ucha. Na mojej twarzy namalował się grymas - Co z kopary mi jedzie? - dodał widząc mój wyraz twarzy.
- Tak śmierdzisz wódką, a teraz mnie puść - zaczęłam się denerwować.
- Nie - chłopak zaczął się śmiać. No cóż najwidoczniej dane mi było zasnąć w tej pozycji. Musiałam odpuścić, bo im bardziej się wyrywałam tym bardziej jego uścisk był silniejszy.
**************************************
Kiedy się obudziłam chłopaka nie było obok mnie. Sądząc po odgłosach był w kuchni. postanowiłam tam zejść.
- Co główka boli? - wypaliłam z głupim pytaniem. Oczywiście, że boli.
- Nie. Mam mocny łeb - próbował ukryć to jeszcze głupszym tekstem - Kari... ja cię... przepraszam obiecuję, że już przestanę.
- Nie obiecuj czegoś, czego nie możesz spełnić - wiedziałam, że tego nie dotrzymałby - Przecież wieczorem znowu wrócisz tu pijany...
- Nieprawda - walną ręka w stół - ja... ja przepraszam.
- Nie Abri. Za dużo tego przepraszam - chciałam odejść, ale on mi na to nie pozwolił.
- Karolina stój - złapał mnie za nadgarstek - Kocham cię - podniósł mój podbródek, żebym na niego spojrzała.
- Skończmy ten temat. Lepiej zrób śniadanie, a ja pójdę się przebrać - posłałam mu uśmiech i zaczęłam iśc do sypialni.
- A może ty zrobisz śniadanie, a ja pójdę coś na siebie założyć. No wiesz w końcu jestem w samych bokserkach - odwróciłam się, a  Abe pokazał na siebie.
- Mi to pasuje - krótko skomentowałam i poszłam tam gdzie wcześniej zmierzałam.
- Mi pasuje jak jesteś bez niczego - powiedział i poszedł robić śniadanie, a ja wybuchłam śmiechem.



sobota, 25 czerwca 2016

Info

Hej!  Przez przypadek usunęła jedną część dedyku dla Karoliny. Ale nie martwcie się, bo spróbuję ją jeszcze raz napisać. 😃

Dedyk dla Karoliny cz.II

Hej!!! Nie przedłużając oto kolejna część dedyku.

Abraham:
- Skarbie wychodzę do Davida na imprezę - krzyknąłem.
- Czyli mnie zostawisz - zamknąłem drzwi, którymi miałem wychodzić i udałem się w kierunku salonu gdzie znajdowało się moje szczęście. Spojrzałem na nią pytająco.
- Nawet nie zapytałeś czy chce iść z tobą - powiedziała nie odwracając wzroku od telewizora - a poza tym obiecałeś...
- A chcesz ze mną iść? - nie chciałem znowu zaczynać tego tematu.
- Pewnie, że chcę - szybko odpowiedziała
- No to idź się szykować, bo mamy być na 19:00.
- I tak się spóźnimy - powiedziała i poszła się przebrać
*******************
- Ej Abraham pijesz? - zwrócił się do mnie David. Karola spojrzała na mnie.
- Nie mogę. Jestem samochodem - tym razem to ja spojrzałem na Karolinę, która przytuliła się do mnie.
- Jestem z ciebie dumna - szepnęła mi do ucha.
********************
- Diego nalej mi trochę wódki - zwróciłem się do brata mojego przyjaciela.
- Przecież prowadzisz - wyraźnie był zaskoczony.
- Trudno. Mam to gdzieś. O nic już nie pytaj tylko nalej czegoś, ale szybko do póki Kari nie patrzy. Szybko. Muszę się napić - bałem się, że Karolina mnie przyłapie.
- No dobra, ale żeby nie było na mnie. Co złego to nie ja - uśmiechnąłem się do niego. Wypiłem dwa kieliszki wódki więcej nie mogłem, bo spojrzała na mnie Karolina, która gadała z jakimś chłopakiem. Już miałem do niej podejść, ale przypomniało mi się coś ważnego.
- Diego masz gumę do żucia - zapytałem.
- Jasne. Masz - gdybym podszedł do nie bez gumy do żucia od razu wyczułaby ode mnie alkohol.
- Mam być zazdrosny skarbie - pocałowałem ją w policzek.
- Nie - uśmiechnęła się - a tak przy okazji to idziemy na spacer.
- No chyba nie - powiedziałem.
- Przecież jej nie zgwałcił - odezwał się chłopak. Nie wiedziałem co powiedzieć.
- A róbta co chceta, ale - zwróciłem się do chłopaka - jeżeli ją skrzywdzisz to cię zabije.
- Nie bój nic - posłał mi uśmiech, którego nie odwzajemniłem.
*******************
Dużo wypiłem. Za dużo. Czułem to. Widziałem, że w każdej chwili może wejść tu Karolina dlatego dzisiaj musiałem skończyć z piciem. Nawet nie chcę wiedzieć co by było gdyby mnie zauważyła w takim stanie. Napiłem się się wody, żeby wypłukać alkohol z mojego organizmu. W pewnym momencie podeszła do mnie jakaś dziewczyna i zaczęła mnie całować. Szybko ją odetchnąłem.
- I kto tu ma być zazdrosny - krzyknęła Karolina po czym pobiegła do mnie i mnie przytuliła. Nie wiedziałem co powiedzieć zatkało mnie. Dlaczego ona się do mnie przytula. Może coś knuje i za chwile da mi w pysk.







piątek, 13 maja 2016

Dedyk dla Arka

Hej! To już ostatnia część dedyku.

Arek:
- Przepraszam, przepraszam - zaczęła się drzeć na cały budynek - ale mój syn nie może brać udziału w tym konkursie, castingu czy co to jest. Nazywa się Arek i stoi pomiędzy tymi panienkami. Co Aruś już znalazłeś sobie psiapsiółeszczki. Może byś mi je przedstawił - uderzyłem się otwartą dłonią w czoło myślałem, że spalę się ze wstydu.
- Weź się kobieto opanuj - jeden z tancerzy pokazał jej, żeby puknęła się w czoło, a ja wybuchem śmiechem.
- Ja ci się zaraz popukam, a ty - moja rodzicielka zwróciła się do mnie - przestań się śmiać - próbowałem spoważnieć i powstrzymać się od śmiechu. Suzi szepnęła coś swojemu bratu do ucha, a on kiwnął głową i ruszył w stronę mojej mamy. Gdy matka zobaczyła Abrahama z bliska zrobiła maślane oczy i śliniła się na jego widok jak jakiś pies co wyglądało mega śmiesznie. W końcu mama wyszła, a my wróciliśmy do wyników.
- A więc tak Diego, Chris - pod nosem czytał - i Ethan. A choreographie wymyśli oczywiście Suzi i ... Arek - myślałem, że się przesłyszałem, a jednak to była prawda. Dziewczyna podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła. Już wtedy wiedziałem, że zawsze będzie blisko mnie. Kto wie może coś z tego będzie. Uśmiechnąłem się na samą myśl o tym.
- Mówiłam, że wszystko będzie dobrze - szepnęła mi do ucha.
- To może pójdziemy na pizzę to uczcić - powiedziałem kiedy się od niej odsunąłem - mam nadzieję, że twój brat mnie nie zabije - dodałem i się zaśmiałem.
- Z chęcią z tobą pójdę i nie mój brat ciebie nie zabije - na jej twarzy zawitał uśmiech.
- Abe idę z Arkiem na pizzę - dziewczyna krzyknęła do brata.
- Ok - odpowiedział po czym ruszyliśmy do reusauracji.



czwartek, 5 maja 2016

Dedyk dla Arka

Hej!! Nie przedłużając oto nowy imagin.
Ps. Sorry, że krótki.

Arek:
Chodziłem zdenerwowany po korytarzu.
- Co się tak denerwujesz panie ładny? - zapytała mnie Suzi.
- Co? Dlaczego to powiedziałaś? Zresztą nie ważne. Moja mama dowiedziała się, że tu jestem.
- To ona nie wie, że tutaj jesteś? - pokręciłem głową - kurczę. Trochę słabo, ale nie martw się za dwie minuty ogłosiły wyniki, a nawet jeśli przejedzie to mój brat coś tam jej powie i napewno zmieni zdanie. W końcu to Abraham Mateo.
- Co? To twój brat?  I skąd wiesz, że moja matka nie chce, abym tańczył?  - Chyba wszystko zaczynało się układać.
- Tak i to logiczne - powiedziała i uśmiechnęła się.
************
Wreszcie będzie ogłoszenie wyników. Zaprosili nas do sali tej samej, w której się prezentowaliśmy.
- Więc tak - zaczął Abraham - przyszło was tu naprawdę dużo i bardzo wam za to dziękuję. Wszyscy byliście świetni. Niestety miejsc jest tylko sześć, jednak nie zpominajmy o dodatkowym miejscu. Osoba, która zajmie to miejsce razem z moją siostrą będzie układać dla mnie choreografię a dostali się: Aroa, Kristen i Taylor oraz Chris, Diego i... - nie zdążył dokończyć,bo musiała wkroczyć moja kochana mamusia.

niedziela, 10 kwietnia 2016

Dedyk dla Arka

Hejka!!!!!!!! Ten dedyk będzie inny.

Arek:
- Mamo! Mamo! Patrz! Jest casting dla tancerzy do teledysku jakiegoś Abrahama Mateo. To fantastyczna okazja dla mnie - powiedziałem zadwolony.
- Nie pójdziesz tam - odpowiedziała moja rodzicielka stanowczo.
- No, ale dlaczego? - zapytałem.
-Bo taniec nie ma przyszłości - zaczęła tłumaczyć.
- No, ale...
- Przestań! Nie pójdziesz tam i koniec - podniosła na mnie głos. Nie wierzę. Dlaczego ona zawsze tak myśli? Wbiegłem do pokoju wściekły i zacząłem go demolować.
- Muszę tam pójść - zacząłem gadać do siebie - Trudno casting jest jutro najwyżej się wymknę.
***************************
- Nie wierzę, że tu jestem - powtarzałem do siebie i myślałem jak to wszystko się potoczy.
- Hej jestem Suzi, a ty to pewnie Arek? - z zamyślenia wyrwał mnie anielski głos.
- Siema - odpowiedziałem - skąd wiesz jak mam na imię?
- Tajemnica skarbie - powiedziała i odeszła. Okey to było dziwne. No, ale jak ją spotkam to ta barbie wszystko mi wyśpiewa.
*********************************
- Arek wchodzisz - powiedział mi chyba menager. Dwa wdechy i wszedłem na sale. Nie uwierzycie kto tam był. Przy stoliku obok (jeżeli  dobrze myślę) Abrahama siedziała Suzi.
- Hej. Przedstaw się - powiedział chłopak.
- Cześć jestem Arek i przyjechałem z Lublina - odpowiedziałam pewnie.
- Okey czekamy na twój występ.
**********************
- Byłeś świetny - skomentowała mój występ Suzi i posłała mi uśmiech, który odwzajemniłem - Za dwie godziny będą wyniki.
- Do zobaczenia - powiedziałem i wyszedłem z sali, a potem z budynku na spacer, żeby się odstresować.
**************************
Gdy zostało pięć minut do ogłoszenia wyników byłem już w budynku. Zadzwoniła mama.
- No co tam? - odebrałem
- Cześć synu. Dobrze się bawisz na castingu - zszokowały mnie te słowa.
- Coo... ale przecież... - nie wiedziałem co powiedzieć.
- Przykro mi, że mnie nie posłuchałeś. Będę za dziesięć minut - powiedziała i się rozłączyła. Miałem nadzieję, że usłyszę wyniki



niedziela, 20 marca 2016

Dedyk dla Naty Celeban

Hejo !!!!!! Dziś wstawię ostatnią część dedyku.

Abraham:
Biegłem cały czas w poszukiwaniu Natalki. Dzwoniłem do niej ze dwadzieścia razy, ale nie odebrała. W pewnej chwili mnie olśniło.
- Przecież mogę ją namierzyć - powiedziałem do siebie. Wpisałem w mojego i phona 6 plus to co trzeba i zacząłem podążać do miejsca gdzie znajduje się telefon Naty.
***********************
Dziewczyna siedziała skulona przy fontannie. Wiedziałem, że płacze i wiedziałem dlaczego.
- Natalia - zawołałem ją, ale ona nawet nie podniosła głowy. Podszedłem do niej i usiadłem obok - dlaczego uciekłaś ? - zapytałem, jednak nie odpowiedziała - błagam odezwij się skarbie.
- Nie mów tak do mnie - powiedziała przez łzy.
- Przecież wiesz, że cię kocham.
Naty:
- Nie! Właśnie, że nie wiem - chciałam wstać, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa i gdyby nie Abraham zaliczyłabym spotkanie z glebą.
- Naty co ci jest? - Co to w ogóle było? - zapytał z  przerażeniem
- Nic - odpowiedziała obojętnie - Puść mnie już.
- Jak mam cie puścić po takim czymś? Odprowadzę ciebie do domu. Gdzie mieszkasz? - nawet nie próbowałam protestować, bo wiedziałam, że to nic nie da.
- Niedaleko. Tu za rogiem.
*****************
Abraham:
- Przyniosę ci wody - powiedziałem gdy znajdowaliśmy się w mieszkaniu Nati. Natalia miała problemy jeśli chodzi o apetyt, czyli po prostu miała anoreksje. Przechodząc obok lodówki ze szklanką zimnej wody coś mnie tknęło, żeby do niej zajrzeć. Była pusta.
- Skarbie jadłaś coś dzisiaj - podałem jej szklankę z wodą.
- Ja... no... chyba tak. W ogóle co cię to obchodzi i mówiłam już, żebyś do mnie tak nie mówił - dziewczyna zaczęła mieć do mnie pretensje.
- Wiedziałem. Nie wierzę. Jak mogłaś? Przecież wiesz, że to może się dla ciebie źle skończyć. Zamówię jakieś jedzenie - wyciągnąłem telefon.
- Lodówka była pusta - zaczęła się tłumaczyć - proszę nie gniewaj się.
- Przecież wiesz, że nie potrafię tylko odpowiedz mi na jedno pytanie. Jesteś głodna? - Naty pokiwała głową - to dlaczego nic nie zjadłaś? - zapytałem zdziwiony.
- Bo nie mam czasu, a poza tym jestem zbyt leniwa - odpowiedziała śmiejąc się. Pokręciłem głową z niedowierzania. Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi.
- Szybko - stwierdziła Natalka.
Naty:
- Zack co ty tu robisz? - Abri słysząc męskie imię krzykną, żebym poszła do salonu, bo zaczyna się film.
- Przyszedłem, bo myślałem, że  ten wieczór spędzimy razem, ale widocznie się myliłem. zamierzasz do niego wrócić? - wzruszyłam ramionami - w każdym razie wiedz, że będę o ciebie walczył i... - nie skończył, bo przyleciała Kim.
- A gdzie... - przerwałam jej.
- Abe chodź to do mnie - zawołałam chłopaka, który przytulił mnie od tyłu.
- Aaaaaa wyglądacie cudownie - nastolatka klasnęła w dłonie - a ty idź już stąd - chłopak spojrzał na nie z poirytowaniem. Po chwili do domu weszli moi rodzice.
- Co wy tu robicie?
-Postanowiliśmy spędzić czas z wami, a poza tym mamy pizzę - odezwał się tata - tą, którą Zamawiałaś.
- Aha to chodźmy - szybko rzuciłam.
- Ja muszę wracać do domu odezwał się Zack i wyszedł.
- I dobrze - powiedział Abraham, a ja spojrzałam na niego pouczająco - No co? Nie lubię konkurencji.
- Ja w ogóle go nie lubię - dodała Kim na co się zaśmiałam.
****************
- Dobra było pysznie, ale muszę już iść. Naty odprowadzisz mnie - pokiwałam głową i wstaliśmy od stołu.
- Ok powiem w prost. Po pierwsze niedługo lecimy do Hiszpanii. My,  czyli ja i ty, bo twoi rodzice się zgodzili. Po drugie chcę, żebyś wymyślała dla mnie choreografię i po trzecie chcę, żebyś znowu została moją dziewczyną, a to z tamtą dziewczyną, którą... - przerwałam jego monolog pocałunkiem, który po chwili oddał.




sobota, 12 marca 2016

Dedyk dla Naty Celeban

Hej!! Nie przedłużając oto nowy imagin.

Naty:
To już dziś mam się z nim spotkać. Nie mogę w to uwierzyć, że Kim tak bardzo na tym zależy, że załatwiła mi wejście za kulisy. Przez całą noc nie mogłam zmrużyć oka, a kiedy mi się udało obudziłam się po dwóch godzinach., czyli po 8:00. Do koncertu zostało dużo czasu, bo aż 13 godzin. Sprawdzając godzinę zobaczyłam na wyświetlaczu trzy nieodebrane połączenia i jeden nie przeczytany sms. Postanowiłam je zobaczyć.
1 nieodebrane połączenie od: Abraham Mateo. No tak mogłam się tego spodziewać. On zawsze oddzwania.
2 nieodebrane połączenie od: Zack.
3 nieodebrane połączenie od: Kim.
1 sms od: Kim: Gotowa na WIELKIE spotkanie! <3
Od: ja: NIE. Szybko jej odpisałam.
Poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic, a kiedy skończyłam założyłam na siebie moja ulubioną fioletowo-biała sukienkę z falbankami, a następnie poszłam na śniadanie. Po zajrzeniu do lodówki i stwierdzeniu, że nic nie ma postanowiłam sobie odpuścić ten posiłek i pooglądać telewizję. Niestety nie było mi to dane, do salonu wszedł mój tata.
- Hej córciu. Jak się spało? Wyłącz telewizor to pogadamy.
- Hej. Dobrze. to o czym chcesz pogadać? - z niechęcią zgodziłam się.
- Słyszałem, że dziś jest koncert... - nie pozwoliłam dokończyć.
- Nie kończ - wtrąciłam - od Kim to wiesz prawda? - skiną głową - nie o tym rozmawiać.
- No dobrze, ale jakby to zabiorę mamę do kina, a do hotelu - na te słowa przewróciłam oczami. Jakiś czas jeszcze rozmawiałam z ojcem, jednak nie trwało to długo ,bo do domu wparowała Kim i szybko zaciągnęłam  mnie do pokoju. Usiadłam na łóżku a moja bff przeglądała szafę i rozmyślała w co mogę założyć na koncert. Zajęło jej to trzy godziny. Dziewczyna odłożyła ubrania na krzesło i włączyła muzkę.
- Dasz radę wymyślić do tej piosenki układ? - zapytała.
- Co? - odpowiedziałam pytaniem za pytanie zdziwiona.
- Bardzo podoba mi się ta piosenka - zaczęła.
- OK nie ma sprawy - wymyśliłam choreografię, a potem nauczyłam Kim co mi zajęło dłuższy czas. Obie byłyśmy wyczerpane, więc postanowiłyśmy obejrzeć film. Kiedy seans się skończył była 19:00. Kim wpadła w szał. usiałam zacząć się przygotowywać. Na początek nastolatka pokarbowała mi włosy, rozczesała i lekko spięła. Następnie zrobiła mi lekki makijaż. założyła ciuchy przygotowane na koncert, czyli czarną bluzkę z wieżą Eiffla, czarne, krótkie, obcisłe spodenki, fioletowe air maxy i tego samego koloru koszulę przywiązałam sobie na biodrach.
*******************
- Co ja tu robię? - pytałam sama siebie. Jest środek koncertu, a ja stoję za kulisami - jakaś masakra. Całe szczęście, że mnie nikt nie poznał - dodałam. w pewnym momencie odważyłam się podejść i zobaczyć co dzieje się na scenie. Zmienił się i to bardzo, a ta tancerka widać, ze na niego leci. Na pewno są razem. Stałam tak do póki koncert się nie skończył. Kiedy schodził ze sceny podbiegłam dalej, żeby im nie przeszkadzać. Serce biło mi coraz szybciej. Widząc jak Abraham przytula ta tancerkę nie wytrzymałam i wybiegłam z tego miejsca.
- To nie ma sensu - powtarzałam przez łzy.
Abraham:
Aroa zaczyna mnie denerwować. Ledwo co zszedłem ze sceny, a ona już rzuciła mi się na szyję. W pewnej skoczyło mi ciśnienie. Chyba widziałem moją Natalię. Dziewczyna zaczęła uciekać, ale dlaczego?  No tak wszystko jasne. Pewnie pomyślała, że ja i Aroa jesteśmy razem. Muszę ją znaleźć. Szybko odsunęłem się od tancerki i ruszyłem w kierunku brata.
- Hej Tony! Czy wiesz co to za dziewczyna wybiegła stąd? - szybko zaczęłem.
- Wydaje mi się, że to twoja... - nie skończył, bo szybko za nią wybiegłem chociaż nawet nie wiedziałem gdzie podążać.




niedziela, 28 lutego 2016

Dedyk dla Naty Celeban

Hej! Postanowiłam wziąć się za dedyki.

Naty:
Właśnie czytałam moją ulubiona książkę.
- Naty nie uwierzysz - do mojego pokoju wbiegła przyjaciółka.
- Chociaż daj mi spróbować Kim, a tok w ogóle to co ty tu robisz? - zapytałam.
- To ja tu przychodzę do ciebie z takim newsem a ty zadajesz mi głupie pytania - skarciła mnie kumpela.
- No dobra, dobra mów, bo umrę z ciekawości - zaśmiałam się.
- Wiesz kto przyjeżdża do Polski? - spojrzałam na nią z irytowaniem - Abraham Mateo.
- Coo? Dlaczego? - zamurowało mnie - nie.
- Oj nie takiej reakcji się spodziewałam po tobie tancerki i dziewczynie tego przystojniaka... - nie dokończyła.
- Przestań!! - Nie jestem jego dziewczyną, ani tancerką. To było kiedyś! - rzuciłam książką o ścianę.
- I tak uważam, że powinnaś pójść na koncert i z nim porozmawiać. Uwierz mi to dobry pomysł. Chcę dla ciebie jak najlepiej - Kim siadła obok mnie.
- Okey, ale jak coś się stanie to będzie dym - obie zaczęłyśmy się śmiać. Nie powinnam się tak denerwować, ale bardzo cierpiałam jak musiałam wracać do polski i zostawić go w Hiszpanii, a poza tym to podoba mi się ktoś inny. Zack z mojej klasy.
- Idziemy do sklepu? - z zamyślenia wyrwała mnie dziewczyna.
- Co? - zapytałam zdezorientowana.
- Musisz błyszczeć na koncercie. Kto wie może jeszcze z nim zatańczysz - Kim wyszłam na środek pokoju i zaczęła z nim tańczysz. Przynajmniej tak to miało wyglądać, a ja gapiłam się na nią jak na największego idiotę świata. Potem oboje wybuchłyśmy śmiechem.
************
Po zakupach rzuciłam się na łóżko i rozmyślałam:
Nie wiem jak przeżyję ten koncert i to spotkanie. Wyznanie mu, ze nie możemy się spotykać i, ze nie będę dla niego tancerka to była najtrudniejsza decyzja w moim życiu. pamiętam to jak dziś.
------------------------
Serce biło mi ja młot. Chyba bałam sie z nim rozmawiać. Po chwili odważyłam się i zadzwoniłam do drzwi jego willi.
- Cześć skarbie - pocałował mnie w policzek - Coś się stało? - zapytał mnie z troską.
- Musimy porozmawiać. Przejdziemy się?
- Pogadać tak, ale na dworze jest trochę zimno, więc wolałbym tutaj - chłopak wpuścił mnie do domu, a ja szybko pobiegłam do jego pokoju i rzuciłam się na łóżko.
- Powiesz mi co się stało? - Abraham staną nade mną.
- Gdyby to było takie proste - powiedziałam w poduszkę i usiadłam na podłodze, a chłopak razem ze mną - nie wiem jak mam zacząć, jak ci to powiedzieć.
- Wyjeżdżam do Polski... na zawsze - zaczęłam.
- No to co? Przecież będziesz przyjeżdżać - nastolatek spojrzał na mnie.
- Nie będę - szepnęłam - to koniec Abri. Koniec wszystkiego - skuliłam się i rozpłakałam.
- Nie wierzę - krzyknął i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami, a ja przez jakiś czas nie potrafiłam spójrzeć na świat. Po dziesięciu minutach stwierdziłam, że nie przyjdzie, więc ruszyłam w stronę drzwi.
- Już idziesz? - obejrzałam się, a na łóżku leżał Abe. Chciałam coś powiedzieć - przepraszam, że tak zareagowałem, ale... - nic już nie powiedział, bo mocno go przytuliłam - wiem, że to głupie, ale obiecaj mi, że zerwiemy dopiero jak wylądujesz w Polsce - szepną mi do ucha.
- Obiecuję - po moim policzku spłynęła łza. Ostatni czas spędziliśmy razem.
-------------------------
****************
Chwilę przed snem zastanawiałam się czy do niego zadzwonić. Cały czas miałam jego numer telefonu, a zbyt późno nie było. Odebrał po pierwszym sygnale.
- Słucham - nic nie powiedziałam. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Wiedziałam, że o mnie zapomniał - powtarzałam na głos. Zostanie w domu nie wchodziło w grę, bo Kim mnie wypchnie z mieszkania i osobiście zawiezie na ten przeklęty koncert. Mimo tego, że wcześniej myślałam, że przyjedzie, żeby się ze mną spotkać to nie chcę iść tam.



sobota, 13 lutego 2016

Abraham niee!

Hej! To ostatnia część historii Anaztazji i Abrahama.

Anaztazja:
Wreszcie skończyła się ta koszmarna noc, ale dzięki niej wiem, że moja decyzja była słuszna. Wiem, że Abri mnie kocha i nie pozwoli mnie skrzywdzić. Kiedy się obudziłam chłopaka już nie było obok mnie. Postanowiłam jeszcze trochę poleżeć szczerząc się do siebie, ale nie długo to trwało. Słysząc szmery dochodzące z kuchni postanowiłam sprawdzić co reszta tam robi. Kiedy znalazłam się tam gdzie wszyscy zdziwiła mnie nieobecność Jowity.
- A gdzie.. - nie zdążyłam dokończyć.
- Zmyła się - odpowiedział Ethan.
- Wróciła do siebie. Napisała, że nie da rady i chce zmienić się na lepsze - dopowiedział Zack.
- Dziwne przecież jesteśmy najlepsi i nie da się zmienić na lepsze - zaśmiał się Abraham.
- jak się spało? - pytanie skierował do mnie Chris, ale mój Abe posłał mu gniewne spojrzenie. Natomiast ja na chłopaka spojrzałam pouczająco, a Chrisowi posłałam uśmiech.
- Nieźle - odpowiedziałam i poszłam do do lodówki zobaczyć co mogę zjeść.
- Opowiesz mi ten koszmar - szeptem zapytał Abraham.
- Nie. nie chcę o tym gadać - uśmiechnęłam się do chłopaka. Niestety mój wyraz twarzy nie zmieniał się przez długi czas.
- Śmiejesz się, bo nie wiesz co zjeść prawda? - szepną do mojego ucha chłopak.
- Nie. Dlatego, że na początku nie byłam pewna czy chcę odmienić ten związek, ale teraz wiem, że chcę od nowa to zbudować z tobą - mocno się do niego przytuliłam - i nie wiem co zjeść - chłopak zaczął się śmiać.
- Co powiesz na naleśniki? - po chwili powiedział gdy się ode mnie odkleił.
- Brzmi pysznie.
- Okey. To Abraham zrobi ci śniadanie, a ty może byś się przebrała - dodał Zack.
- No faktycznie wybadałoby - dopowiedział swoje Ethan. Poszłam do pokoju i zajrzałam do szafy z ubraniami.
-Nie mam w co się ubrać - krzyknęłam zła.
- Załóż coś ładnego skarbie - odpowiedział mi chłopak,który smażył naleśniki. Zrezygnowana rzuciłam się na łóżko. Chyba długo tak leżałam.
- Ana chodź na ... to ty jeszcze nic nie wybrałaś? - zapytał zdziwiony Abraham.
- Nie mam w co się ubrać - powiedziałam zirytowana.
- Jak to nie masz? Zobacz ta szafa jest pełna twoich ubrań. Załóż różową bluzkę z czarnymi, krótkimi spodenkami i fioletowe martensy, a w pasie zawiąż sobie fioletową koszulę.
- Dobra, ale zakupy i tak cię nie ominą. Szykuj się na 14:00.
- Nie. Błagam. Zobacz ile masz ubrań - chłopak zaczął protestować.
- Abri kochasz mnie?
- Potraktuje to jako pytanie retoryczne.
- W takim razie szykuj się na 14:00, a teraz chodź ze mną zjeść śniadanie.
**********
Abraham:
- Ana to ty idź do sklepu, ja będę w kącie, bo się umówiłem z Taylorem. Jakby coś się stało to dzwoń - pocałowałem ją w policzek.
- Okey - odpowiedziała krótko - Czekaj, a kto to?
- Mój brat. To ja idę - ruszyłem w stronę KFC.
***********
- Może byś mi powiedział co u ciebie. Dawno cię nie widziałem - zaczął Taylor.
- A daj spokój. Same problemy i... - nie zdążyłem dokończyć, bo w pobliżu rozległ się strzał. Szybko pożegnałem się z bratem i pobiegłem do sklepu gdzie znajdowała się moja dziewczyna. W butiku nikogo nie było. Wszystko było rozwalone, na ladzie przy kasie leżała kartka. "Twoja zguba i... znajdują się tam gdzie zabiłeś mojego ojca". Przeklinając w myślach ruszyłem w stronę podanego miejsca.
*************
- Gdzie ona jest?! - krzyknąłem.
- Spokojnie. Bez nerwów... - nie dałem mu dokończyć.
- Gdzie?! - Zapytałem ponownie.
- Nie przerywaj mi! Spójrz w górę - faktycznie na schodach stała Anaztazja, a obok niej. Nerwy przejęły nade mną kontrolę. Wyciągnąłem pistolet i zastrzeliłem jedenego. Chciałem załatwić drugiego.
- Nie radziłbym. Jeżeli go zastrzelisz twoja księżniczka razem z bratem odejdą z tego świata - spojrzałem w drugą stronę. Tam stał Taylor - Możesz ocalić jedną osobę. Kogo? - słysząc to przez serce przeszło sto noży.
Anastazja :
Byłam pewna, że nie wybierze mnie. Do moich oczu napłynęły łzy, których nie nie mogłam zatrzymać.
- Ja... chyba... brata. Przepraszam - spojrzał na mnie, ale ja nie potrafiłam dopiero po długiej chwili odważyłam się.
- Abraham nieeeee!!!! - w moich oczach pojawiły się łzy. Było za późno. Chłopak wychował pistolet w swoją głowę i pociągnął za spust.


sobota, 30 stycznia 2016

Zły sen

Hejo!!! Zbliża się koniec historii, a oto kolejny imagin.

Anastazja:
Zbliża się noc, a ja dalej nie jestem pewna mojej decyzji. "Czy mam mu zaufać?" pytałam sama siebie. Jedna połowa mnie mówiła: "Przecież to on nauczył cię jak to jest kochać i być kochanym", bo oczywiście moi rodzice nie mieli czasu. W ogóle się mną nie interesowali. Natomiast druga połowa kazała mi wszystko zakończyć. Ciągle zdawała mi pytanie:"A co jeśli sytuacja się powtórzy?".Siedziałam w pokoju i przeglądałem facebooka, ale nie było w nich żadnych nowości więc postanowiłam zejść coś zjeść. Gdy schodziłam usłyszałam fragment rozmowy.
- Masz ją zostawić w spokoju - podniósł głos Abraham.
- Przecież nie jesteście razem... -odpowiedział Chris
- Przestań się wreszcie wtrącać w nasz związek - Abraham złapał chłopaka za bluzkę i pchną do ściany - mam nadzieję, że zrozumiałeś - tym zdaniem zakończył rozmowę. Ja nie wiem jak tak można? Raz jest taki czuły i troskliwy, a raz chamski i wredny. Jak on to robi? Jego kroki słyszałam coraz bliżej. Wiedząc, że nie może mnie tu zobaczyć, bo się na maxa wkurzy zaczęłam biec po schodach w stronę pomieszczenia, z którego niedawno wychodziłam. Rzuciłam się na łóżko, założyłam słuchawki i wyłączyłam muzykę, żeby wyglądało realistyczne to zamknęłam jeszcze oczy. Po krótkiej chwili chłopak przed, którym uciekłam do pokoju zatrzymuje muzykę, zdejmuje mi słuchawki i kładzie się obok mnie. "Pewnie myśli, że śpię " przyszło mi do głowy. Nie wiem co, ale coś kazało mi się do niego przytulić. Korzystając z okazji, że myśli, że niby śpię przekręciłam się w jego stronę i wtuliłam się tak jak kiedyś. Nawet nie musiałam na niego patrzeć, bo wiedziałam, że się uśmiecha. Moje udawanie trwało pięć minut,bo dzięki Bogu zadzwonił mój kochany smartfon.
- O matko, kto to dzwoni - ja nie mogę. Mogłabym grać w filmach.
- Ana czy...Nie odbieraj tego - krzyknął gdy zobaczył na wyświetlaczu "numer prywatny" - to może być ten z gangu, ten co do mnie dzwonił.
- Mogłeś spokojniej. Idę się przebrać, a potem spać, bo jest naprawdę późno.
*********
Kiedy wróciłam z łazienki Abraham leżał na łóżku. Od razu gdy mnie zobaczył uśmiechnął się.
- Świetnie wyglądasz.
- Daruj sobie. Założyłam tylko za dużą koszulkę - powiedziałam obojętnie.
- Po pierwsze to moja koszulka. Znaczy już twoja, bo dałem ci ją. A po drugie to wyglądasz w niej naprawdę pociągająco - dla żartów posłałam mu uśmiech i trzepnęłam włosami na co chłopak zaczął się śmiać.
- Słuchaj czy ja mogę..., bo wiesz tutaj jest jedno łóżko...albo wiesz co...nie. Sorry. Nie było pytania - podeszłam do niego zachowując dystans. Wolałam, żeby narazie mnie nie całował.
- Przecież to też twój pokój...
- No tak, ale może ty nie chcesz.
- Mnie to obojętne. Zrobisz jak chcesz - oczywiście, że nie było mi obojętne po tym telefonie to wolałbym, żeby spał razem ze mną w pokoju.
- Rozumiem. To ja będę spał w salonie.
*******
- Jezu! - obudziłam się z krzykiem - co za sen - powiedziałam do siebie - która teraz jest godzina? - wzięłam telefon i włączyłam wyświetlacz - Co?? 2:00 - przez następne pięć minut próbowałam zasnąć, jednak za bardzo się bałam, nie czułam się bezpiecznie. Postanowiłam zejść na dół napić się mleka - żeby tylko nie obudzić Abrahama - powtarzałam w głowie. Cicho zeszłam po schodach i kierowałam się do kuchni. Wszystko by było w porządku gdyby nie to, że musiałam zaczepić o krzesło. Wprawdzie się nie wywaliłam, ale bolało. Oczywiście znając mojego pecha chłopak musiał się obudzić.
- Anastazja?  To ty nie śpisz? Dlaczego? - chłopak podszedł do mnie.
- Nie mogę zasnąć. Zły sen - posłałam mu słaby uśmiech.
- W twoich oczach widać przerażenie. Co ci się śniło? - w jego brązowych oczach malowała się troska - mi możesz zaufać.
- Ja ci tego nie mówiłam, ale on już do mnie dzwonił. Oczywiście nie odebrałam, bo byłam zajęta - i trochę się boję. Przepraszam - chłopak wyraźnie był zdziwiony.
- Co? Dlaczego mi od razu nie powiedziałaś?  Dlaczego boisz się ze mną rozmawiać - z moich oczu zaczęły lecieć łzy - nie płacz. Kocham cię i nie pozwolę ciebie skrzywdzić. Mam się z tobą położyć?  - pokiwałam głową - chodźmy już - Abraham zaprowadził mnie do pokoju i położył się razem ze mną.
*********
- Aaa! - to znowu ten koszmar. Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej, a Abraham razem ze mną.
- Co się stało? - nie odpowiedziałam - ej spokojnie. Jeny cała się trzęsiesz. Połóż się. Spokojnie jestem przy tobie.


czwartek, 21 stycznia 2016

Uszka do góry..

Hejo!! Złożyliście życzenia swojej babci? Ja postanowiłam z tej okazji dodać imagina.


Anastazja:
Kiedy dojechaliśmy na miejsce ja w porównaniu do innych poszłam do nowego pokoju się rozpakować, bo reszta od razu zajęła miejsca przed telewizorem w salonie. No może z wyjątkiem Chrisa. On zajął miejsce przy lodówce. Zeszłam po schodach, bo mój, a nie sorry nasz pokój znajduje się na górze.
- Pst, pst Anastazja chodź to na chwilę - trochę się wachałam, ale jednak zdecydowałam się pójść do kuchni i dowiedzieć się czego Chris chce.
- Co chcesz? - zapytałam z niechęcią.
- Wiem, że nie powinienem się wtrącać, ale ja muszę to wiedzieć. Czy ty i Abraham...
- To skończony rozdział mojego życia - nie chciałam rozmawiać na ten temat.
- Naprawdę? - chłopak upił łyk coli. Pokiwałam głową na taki - Co ty na to, żeby to uczcić zdjęciem - takiej reakcji się nie spodziewałam. Uśmiechnęłam się, a on wyjął swojego smartfona. Skierował go w naszą stronę, objął mnie w talii o ile to można tak nazywać, bo jego ręka była naprawdę nisko i zrobił tak głupią minę, że nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem na cały dom. Wszyscy odwrócili się w naszą stronę. Abraham widząc nas tak blisko od razu ruszył w naszą stronę i Chris mógł zobaczyć z bliska jego pięść.
- Jak śmieszne zarywać do mojej dziewczyny?! Wiedziałem, że ci się podoba, ale teraz to przesadziłeś.
- Opanuj się! Przecież ona z tobą zerwała - chłopaki zaczęli się odkładać pięściami, a reszta próbowała ich rozdzielić. Wtedy skorzystalam z okazji i pobiegłam do drzwi wejściowych.
- Hej! Nie zamierzam wysłuchać waszych kłótni ani kłócić się z wami. Wychodzę na spacer - krzyknęłam i wyszłam z domu. Po chwili usłyszałam głos Abrahama.
- Czekaj! Idę z tobą - nie zwróciłam na to uwagi tylko szłam przed siebie. Chłopak pobiegł do mnie. W ciszy szliśmy do momentu kiedy mijaliśmy wielkie drzewo pod którym był ławka. Abraham chwycił mnie za nadgarsek i przyciągnął mnie do siebie.
- Naprawdę już dla ciebie nic nie znaczę? - w jego oczach widać było nadzieję.
- Naprawdę - odepchnęłam go - nie potrafię ci już zaufać - usiadłam na ławce.
- Przecież ci tłumaczyłem, że musiałem o tobie zapomnieć, a te dziwki nic dla mnie nie znaczą - Abraham zaczął się do mnie przybliżać. Nasza odległość stawała się niebezpiecznie mała, a ja coraz bardziej nerwowa. Był na tyle blisko, że czułam jego perfumy i miętowy oddech. Chłopak złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Widzisz jak cierpisz kiedy nie jesteśmy razem - posłał mi ciepły, a zarazem łobuzerski uśmiech - Ana błagam ciebie powiedz, że jest jakaś szansa na ten związek. Wiem, że mnie kochasz. Proszę obiecaj mi, że ze mną będziesz. Nie musi być od razu. Ten związek możemy odbudować małymi krokami tylko musisz tego chcieć - spuściłam głowę. Abraham przesunął się do mnie i podniósł mój tak, żebym mogła spojrzeć w jego czekoladowe oczy - chcesz tego? - patrzyłam w jego oczy z przerażeniem bo nie wiedziałam co zrobić, ale po chwili niepewnie pokiwałam głową. Chłopak uśmiechnął się i mocno mnie przytulił - obiecuję, że nie pożałujesz tej decyzji. Rany cała się trzęsiesz dlaczego nie mówisz, że jest ci zimno - nastolatek zdjął z siebie bluzę i położył na moich ramionach - zciemnia się. Wracamy? - wstałam i zaczęłam iść przed się, ale Abraham mnie zatrzymał i objął ramieniem - ej co jest? Nie łam się wszystko błędzie dobrze. Przecież ci obiecałem. No już uszka do góry, pyszczek od ucha do ucha - uwielbiam jak tak mówi od razu chce mi się śmiać i tym razem było tak samo na mojej twarzy namalował się uśmiech - no nareszcie. Tyle czasu czekałem na ten uroczy uśmiech.
- Wracajmy już
- Ok. Po drodze opowiem ci dowcip jest naprawdę dobry...


poniedziałek, 11 stycznia 2016

Podróż

Hejo!! Znowu tyle mnie nie było. Przepraszam was, że piszę coraz rzadziej i coraz krótsze imaginy postaram się to naprawić, ale niestety ten też nie będzie długi.


Abraham:
- Możesz nam powiedzieć o co chodzi?  - zapytała Jowita.
- Wytłumaczę wszystko u Anastazji - szybko odpowiedziałem. Zadzwoniłem do drzwi. Nie musiałem długo czekać, bo po chwili stanęła w nich moja Anastazja.
- O nie tylko nie tylko. Co wy tu robicie? Nie mam czasu na kłótnie - chciała zamknąć drzwi, ale ja jej na to nie pozwoliłem. Szybko weszliśmy do środka mieszkania.
- Czego chcecie? - zapytała
- No właśnie Abraham może nam wreszcie wytłumaczysz o co chodzi - oczywiście dodał swoje trzy grosze Chris
- Dobra już wszystko tłumaczę. Zapomnieliśmy zabić szefa ich gangu...
- No tak coś tu mi nie grał - wtrącił się w moją wypowiedź Chris. Naprawdę zaczyna mnie drażnić.
- No wiedziałam, że bezemnie sobie nie poradzicie - Tym razem to była Ana.
- Możecie mi nie przerywać. Teraz wszyscy musimy uważać. Nie muszę mówić dlaczego bo to oczywiste. Dlatego ja i Anastazja za chwilę wyjeżdżamy - Ana chciała coś powiedzieć, ale ja byłem pierwszy i nie pozwoliłem sobie po raz drugi przerwać - nie ma żadnego "ale" idź się pakuj, a wartość radzę zrobić to samo. Nie obchodzi mnie co zrobicie możecie jechać z nami albo sami albo w ogóle tu zostańcie. Cały czas będziemy w kontakcie - byłem strasznie zdenerwowany, ale nie mogłem tego po sobie pokazać. Nastała chwila ciszy.
- Jestem gotowa - powiedziała Anastazja schodząc że schodów.
- Świetnie - uśmiechnąłem się i wziąłem torbę.
- Wystąpimy jeszcze do mnie zadzwonić. Też muszę wziąć parę rzeczy.
- Czekajcie jedziemy z wami - rzucił szybko
Ethan.
******
 - Świetnie wyglądasz - skompletowałem
dziewczynę siedzącą obok mnie podczas podróży.
- Nie myśl, że z tego coś będzie. Nie zamierzam się do ciebie odzywać - odwróciła się w stronę okna.
- Nie wytrzymasz tyle tym bardziej, że będziesz mieszkać razem ze mną w jednym pokoju.
- O nie. Zapomnij - odwróciła się w moją stronę.
- O tak - chciała powiedzieć "o nie",  ale ja byłem pierwszy - i tak wyjdzie na moje - potem już się nie odezwała do końca drogi